XXIV niedziela zwykła - ewangelia 

+48 67 254 71 81

Chrystus Jezus przyszedł na świat, aby zbawić grzeszników. On umarł za nas, gdy jeszcze byliśmy grzesznikami... On pierwszy nas umiłował, a myśmy poznali i uwierzyli miłości jaką On ma ku nam. Jezus umiłował nas aż do śmierci krzyżowej. On wziął wszystko na siebie i wszystko zrobił za nas i dla nas. W Nim mamy za darmo doskonałe odkupienie i zbawienie.

MAREK RISTAU

Ewangelia na XXIV niedzielę zwykłą
Łk 15, 1-32

Zbliżali się do Jezusa wszyscy celnicy i grzesznicy, aby Go słuchać. Na to szemrali faryzeusze i uczeni w Piśmie: „Ten przyjmuje grzeszników i jada z nimi”. Opowiedział im wtedy następującą przypowieść: „Któż z was, gdy ma sto owiec, a zgubi jedną z nich, nie zostawia dziewięćdziesięciu dziewięciu na pustyni i nie idzie za zgubioną, aż ją znajdzie? A gdy ją znajdzie, bierze z radością na ramiona i wraca do domu; sprasza przyjaciół i sąsiadów i mówi im: "Cieszcie się ze mną, bo znalazłem owcę, która mi zginęła". Powiadam wam: Tak samo w niebie większa będzie radość z jednego grzesznika, który się nawraca, niż z dziewięćdziesięciu dziewięciu sprawiedliwych, którzy nie potrzebują nawrócenia. Albo jeśli jakaś kobieta, mając dziesięć drachm, zgubi jedną drachmę, czyż nie zapala światła, nie wymiata domu i nie szuka starannie, aż ją znajdzie? A znalazłszy ją, sprasza przyjaciółki i sąsiadki i mówi: "Cieszcie się ze mną, bo znalazłam drachmę, którą zgubiłam". Tak samo, powiadam wam, radość powstaje u aniołów Bożych z jednego grzesznika, który się nawraca”. Powiedział też: „Pewien człowiek miał dwóch synów. Młodszy z nich rzekł do ojca: "Ojcze, daj mi część majątku, która na mnie przypada". Podzielił więc majątek między nich. Niedługo potem młodszy syn, zabrawszy wszystko, odjechał w dalekie strony i tam roztrwonił swój majątek, żyjąc rozrzutnie. A gdy wszystko wydał, nastał ciężki głód w owej krainie i on sam zaczął cierpieć niedostatek. Poszedł i przystał do jednego z obywateli owej krainy, a ten posłał go na pola, żeby pasł świnie. Pragnął on napełnić swój żołądek strąkami, którymi żywiły się świnie, lecz nikt mu ich nie dawał. Wtedy zastanowił się i rzekł: "Iluż to najemników mojego ojca ma pod dostatkiem chleba, a ja tu z głodu ginę. Zabiorę się i pójdę do mego ojca, i powiem mu: Ojcze zgrzeszyłem przeciw Bogu i względem ciebie, już nie jestem godzien nazywać się twoim synem: uczyń mię choćby jednym z najemników". Wybrał się więc i poszedł do swojego ojca. A gdy był jeszcze daleko, ujrzał go jego ojciec i wzruszył się głęboko; wybiegł naprzeciw niego, rzucił mu się na szyję i ucałował go. A syn rzekł do niego: "Ojcze, zgrzeszyłem przeciw Bogu i względem ciebie, już nie jestem godzien nazywać się twoim synem". Lecz ojciec rzekł do swoich sług: "Przynieście szybko najlepszą suknię i ubierzcie go; dajcie mu też pierścień na rękę i sandały na nogi. Przyprowadźcie utuczone cielę i zabijcie: będziemy ucztować i bawić się; ponieważ ten mój syn był umarły, a znów ożył; zaginął, a odnalazł się". I zaczęli się bawić. Tymczasem starszy jego syn przebywał na polu. Gdy wracał i był blisko domu, usłyszał muzykę i tańce. Przywołał jednego ze sług i pytał go, co to znaczy. Ten mu rzekł: "Twój brat powrócił, a ojciec twój kazał zabić utuczone cielę, ponieważ odzyskał go zdrowego". Na to rozgniewał się i nie chciał wejść; wtedy ojciec jego wyszedł i tłumaczył mu. Lecz on odpowiedział ojcu: "Oto tyle lat ci służę i nigdy nie przekroczyłem twojego rozkazu; ale mnie nie dałeś nigdy koźlęcia, żebym się zabawił z przyjaciółmi. Skoro jednak wrócił ten syn twój, który roztrwonił twój majątek z nierządnicami, kazałeś zabić dla niego utuczone cielę". Lecz on mu odpowiedział: «Moje dziecko, ty zawsze jesteś przy mnie i wszystko moje do ciebie należy. A trzeba się weselić i cieszyć z tego, że ten brat twój był umarły, a znów ożył; zaginął, a odnalazł się”.

Komentarz do pierwszego czytania

Perykopa Księgi Wyjścia mówi o odstępstwach Izraela, którymi było „odwracanie się” od Jahwe. Znakiem tejże niewierności był kult złotego cielca, przedmiotu martwego, który tylko rozbudzał wyobraźnię, fantazję narodu. Kult ten przenosił ich w świat fikcji, odrywał od trudnych realiów wędrówki ku wolności.
Izraelici, wyprowadzeni przez Jahwe z „domu niewoli”, prowadzeni przez Mojżesza niemal za rękę, jak czynili to odwiecznie pedagodzy – wychowawcy dzieci i młodego pokolenia, są symbolem ludzi „wyzwolonych” w każdym czasie i w każdej geograficzno-kulturowej, egzystencjalnej przestrzeni. Wyzwolenie nie jest aktem jednorazowym, ale procesem i dlatego mogą się zdarzać wątpliwości, czy też błądzenie tych, z których rąk i nóg spadły kajdany.
Zadziwiająca jest niepamięć byłych niewolników o wielkim dziele Jahwe, którego doświadczyli. Sami przecież nie byliby zdolni do wyrwania się z opresji. Wciąż oddalając się od „domu niewoli” znaleźli po drodze „cudzego boga”. Jego złudnym wyobrażeniem, wizerunkiem przesłonili oblicze Niewidzialnego. Żadna namiastka bóstwa – idol czy „bałwan” (stąd słowo „bałwochwalstwo”) nie ma mocy, by człowieka wyzwolić z opresji. Nie ma, bo nie istnieje.
Gniew Boga, który oczekiwał od Izraela wdzięczności i nade wszystko wierności, został uśmierzony przez Mojżesza. Lud o „twardym karku” – mający buntownicze usposobienie, dzięki swojemu przewodnikowi, wyprowadzającemu go „z ziemi egipskiej, z domu niewoli” (Wj 20, 2), wszakże ocalał. Powrócił na drogę prawości, porzucając bezdroża buntu. Zapewne zrozumiał, iż odwracając się od Jahwe i porzucając wyzwoleńczy trakt nigdzie nie zajdzie. Zatrzymanie się w miejscu oznaczałoby bowiem zagubienie, czy po prostu cofanie się, a więc nowy rodzaj zniewolenia.
Pamięć o Bogu i Jego obietnicy, towarzysząca najtrudniejszym nawet sytuacjom życiowym, oświetla drogi i ścieżki życiowe. Bezsilnym dodaje sił. Wątpiących wyposaża w nadzieję. A przecież jest ona synonimem drogi.

Komentarz do psalmu

Psalm 51 ma charakter pokutny. Stanowi wyraz modlitwy przebłagalnej zanoszonej przez nawracającego się grzesznika. Porzuciwszy wcześniej drogę prawości zdecydował się on w końcu inaczej spojrzeć na swoje życie. Tym jest wszakże nawrócenie! Słowa: „Zmiłuj się nade mną, Boże, w miłosierdziu swoim” były nie tylko jego aktem modlitewnym. Stały się modlitwą kochających Boga jego wiernych od czasów religii biblijnego Izraela po dzień dzisiejszy. Bóg wszechmogący może „zgładzić” nawet największą nieprawość człowieka, co wszakże nie oznacza unicestwienia grzesznika. Grzesznik obmyty z winy jest już innym człowiekiem. Przypomina on o mocy „wody życia”, odsyła chrześcijan do pamięci o wodzie chrztu świętego, dającej nowe życie.
Wołający do Boga słowami Psalmisty: „Stwórz, o Boże, we mnie serce czyste” nigdy nikogo nie zbruka swoim grzechem, nie doprowadzi nikogo do grzesznego upadku. Człowiek o czystym sercu – o „jasnej” osobowości, w której nie ma destrukcyjnych „pęknięć” czy po prostu wielorakiej żądzy, jest w stanie przemienić świat, wyzwalając go z irracjonalnego przylgnięcia do „brudu” grzechu. Żyje nieustanną świadomością obecności przed obliczem Boga. Jasność Bożego oblicza rozpromieniać będzie jego twarz, czyli całą osobę, bowiem jest ona znakiem tożsamości danego człowieka.
„Pokora i skruszenie serca” nie oznacza zniszczenia człowieka, lecz jego „odbudowę”, jego powrót do godności dziecka Bożego. Pokutnik nie jest cierpiętnikiem, lecz prawdziwie wolnym człowiekiem. Nie zniewala go nie tylko grzech, ale też i wyobraźnia, ułuda, fikcja. Widzi on swoją drogę życia, którą składa wspaniałomyślnie w darze Bogu.

Komentarz do drugiego czytania

Święty Paweł Apostoł, herold wolności, pisał swoje listy bądź w więzieniu, bądź między jednym a kolejnym uwięzieniem. 1 List do Tymoteusza „wysłany” został z Macedonii, między pierwszym w ogóle a drugim uwięzieniem. Nie jest to informacja obojętna, bowiem dzięki niej widzimy „nadawcę” Listu jako człowieka wciąż przez Boga „w ogniu próbowanego”.
Oddany całym sercem sprawie Ewangelii Tymoteusz stał się świadkiem słów Świętego Pawła dziękującego Bogu za łaskę i dar nawrócenia. Dawny Szaweł miał świadomość, iż był „bluźniercą i prześladowcą, i oszczercą”. Pamięć każdego grzesznika o swoim dziedzictwie nieprawości nie ma go przytłaczać, przygnębiać, wpędzać w depresję, odbierać chęć do dalszego życia i zmagania się ze złem. Wręcz przeciwnie, rozpamiętywanie własnej nieprawości jest wołaniem o niegasnące Boże Miłosierdzie, które skutkuje przecież nawróceniem. Jest ono „przyobleczeniem się” w moc Bożą wyzwalającą ku nowemu życiu.
Grzech może rodzić się również w kontekście nieświadomości, czy niewiary. Opowiedzenie się za złem jest jednakże ostatecznie aktem wolnej woli. Inaczej nie byłoby w ogóle odpowiedzialności za myśli, słowa, uczynki będące na usługach zła. Nie dzieje się bowiem ono automatycznie. Ktoś daje przecież na nie przyzwolenie. Nawrócony Święty Paweł wciąż uważał siebie za „pierwszego grzesznika” wśród wszystkich grzeszących. Znał prawdę o sobie i od chwili nawrócenia dążył cierpliwie i konsekwentnie do Boga, który jest pełnią Prawdy. Był zatem człowiekiem wolnym, zdolnym do nieustannego dziękowania miłosiernemu Bogu za otrzymaną łaskę nawrócenia.

Komentarz do Ewangelii

Fragment Ewangelii według Świętego Łukasza mówi o wielkiej radości ze znalezienia tego, co cenne oraz najcenniejsze. Podejmowany przez grzesznika trud wstąpienia na drogę nawrócenia bywa krytykowany przez tych, którzy uzurpują sobie posiadanie pełni świętości i którzy mienią się doskonałymi. Nie tylko w czasach Jezusa, ale i dziś ci, którzy nie tylko słuchają Pana Jezusa, ale chcą Go słuchać, bacznie są obserwowani przez obłudników. Nie bójmy się mocnych słów! Jezus Chrystus nie używał „lukrowanych”, „okrągłych” słów piętnując zło. Nazywał rzecz po imieniu.
Jak to możliwe, pytali nieszczerzy ludzie, by taki prawy człowiek jak Jezus „przyjmował grzeszników”, a więc traktował ich jako sobie bliskich? Przecież nie mógł On zasiadać z nimi do stołu i „jadać z nimi”! Gdyby trzymać się tej rygorystycznej zasady, to przy stole eucharystycznym w minionych wiekach oraz obecnym czasie nie byłoby chyba nikogo…
Postawa Jezusa daje wiele do myślenia. Nikt wobec Niego nie jest wykluczonym, chociażby zestawiane były przez dzisiejszych uczonych niekończące się listy wykluczonych. Bywa tak, iż w społeczności ludzkiej, w której dominują sprawiedliwi (w liczbie dziewięćdziesięciu dziewięciu), co nie oznacza bezgrzeszni, zdarza się jedna osoba błądząca. Zeszła ona z drogi, a może nawet zeszła „na manowce”…. A przecież to całe Niebo – Pan Bóg Wszechmogący w Trójcy Jedyny i wszyscy święci radują się z nawrócenia chociażby jednego człowieka, nie jakiegoś anonimowego, ale na przykład z mojego nawrócenia.
Perykopa ewangeliczna mówiąca o zaginionej owcy wskazuje na niezbywalną godność każdego człowieka, każdej bez wyjątku „czarnej owcy” i każdego „kozła ofiarnego”. Napiętnowani, lekceważeni przez innych (w tym być może nawet przez owych dziewięćdziesięciu dziewięciu „niewinnych”) przez Boga zawsze są cenieni, bowiem na Jego obraz i podobieństwo (por. Rdz 1, 26) zostali stworzeni.
Czy dziewięćdziesięciu dziewięciu sprawiedliwych było takimi „do końca”? Czy byli nimi „od początku”? A czy tą jedną owcą błąkającą się „poza pustynią” – powtórzę – nie jestem właśnie ja? Rozbudźmy w sobie Bożą empatię i Bożą wyobraźnię, by zrozumieć innego i przede wszystkim siebie.
Cóż to za strata – mógłby ktoś powiedzieć – kiedy zagubiona została jedna drachma, a dziewięć pozostałych trzyma się nadal w garści, czy w skarbcu? Można odpowiedzieć: Żadna! Ale czy naprawdę można? Każda z dziesięciu monet miała jednakową wartość. Ta zagubiona, utracona nie miała mniejszej ceny od tych, które zachowane zostały bezpiecznie. Radość odnalezienia tego, co cenne, nie była li tylko udziałem kobiety poszukującej, lecz stanowiła szczęście społeczne. Podobnie wcześniejsza strata nie była jedynie smutkiem jednej osoby, ale wielu. Jeśli jednak nie była, to na pewno winna być.
Ileż to razy słyszeliśmy, czy też czytaliśmy przypowieść o Synu marnotrawnym i jednocześnie o Miłującym Ojcu? Moglibyśmy śmiało i bez zająknięcia powtórzyć jej treść. Czy jednakże do końca zrozumieliśmy jej naukę, przesłanie? Być może trzeba wiele razy słyszeć, by raz usłyszeć…
Warto zatrzymać się w biegu codziennego życia i skupić się na sensie tejże perykopy mówiącej o wielkim grzechu człowieka, jego świadomym błądzeniu i jednocześnie o jego królewskiej godności, o bezmyślności ludzkiej i wspaniałomyślności Bożej, o zachwianych relacjach w rodzinie – wśród braci, ale i sióstr, również i jednocześnie o niezmiennej wierności Boga wobec człowieka.
Obdarzeni przez Boga Ojca wielkim dziedzictwem powinniśmy skarb ten strzec, ale i pomnażać. Możemy go jednakże – idąc za impulsem wolnej woli, nie kontrolowanej rozumem – sprofanować, roztrwonić, utracić. Ogrom dramatycznych doświadczeń, które mogły zarówno „spaść” na człowieka niespodziewanie, nieoczekiwanie, jak również przyjść doń w konsekwencji własnych, wolnych wyborów, może „spowodować” chwilę refleksji: „(…) zgrzeszyłem przeciw Bogu (…)”. Słowa tego wyznania wskazują na przemianę serca człowieka, która właśnie się zaczyna. Nie można jednakże na nich się zatrzymać. Konieczne są kolejne decyzje. „Wejść należy w siebie” – to warunek, bez którego nie ma nawrócenia. „Wejść” to przebić się przez skorupę, pancerz egoizmu, koncentracji tylko na sobie i na tym, co do mnie należy, by siebie odkryć i podjąć rozmowę z sobą samym, w swoim sumieniu. Nikt z zewnątrz nie nawróci błądzącego. Może dokonać tego heroicznego czynu (bo nawrócenie to heroizm) tylko sam błądzący, otwarty na łaskę Boga.
Bywa i tak, że nawróconym, którzy wrócili „do domu Ojca” (a więc i do siebie!) wymawia się, wyrzuca ich zło, którego już przecież nie ma. Jeśli tak usposobieni są świadkowie nawrócenia innych ludzi to ewidentny znak, iż sami jeszcze bardziej tegoż nawrócenia potrzebują. Czyż „koniec końców” synem marnotrawnym nie okazał się brat marnotrawcy, bowiem jego nawrócenie spowodowało bunt braterski. Reakcja brata była inna przecież od ojcowskiej!
Zarówno jeden, jak i drugi syn byli zatem marnotrawnymi. Obaj potrzebowali miłosierdzia Ojca, Jego współczującej miłości. Gest spolegliwości okazany przez Ojca powracającemu z bezdroży synowi oraz ojcowskie słowa skierowane zarówno do jednego, jak i drugiego potomka stanowią wielką lekcję dla współczesnych. Postronni obserwatorzy „dziejów” danej osoby, nie zawsze są zdolni do akceptacji jej nawrócenia, tym bardziej kiedy jest ona im bliska. Wciąż widzą ją w sytuacji zagubienia i błądzenia…
Głębokie duchowe zamyślenie nad perykopą ewangeliczną służyć może zrozumieniu Bożego przebaczenia. Ma ono nie tylko moc wyzwoleńczą, ale i stwórczą. Nowo nawrócony to człowiek na nowo stworzony. Odtąd czynić będzie on wszystko, by nie utracić duchowej godności i nie odwrócić się ponownie od jedności z Ojcem.

Komentarze zostały przygotowane przez Prof. dr hab. Eugeniusza Sakowicza

Komentarze do poszczególnych czytań przygotowane przez Bractwo Słowa Bożego