Przemyśl przy ołtarzu 

+48 67 254 71 81

Niezwykła jest ta droga Jezusa do Jerozolimy, to przejście Zajordania. W tym czasie Jezus powołuje swoich uczniów na apostołów, "... a oni natychmiast opuścili wszystko i poszli za nim" (Łk 5,11).
I mamy Jakuba i Jana, pierwszych uczniów, pierwszych powołanych, synów Zebedeusza, synów Salome, którzy chcą się jakoś przy Jezusie urządzić. Chcą być po prawej i po lewej stronie. Jest takie proste tłumaczenie, które mówi, że chcieliby zostać ministrami, może spraw zagranicznych, albo spraw wewnętrznych, urzędnicy, dostojnicy. Ale patrząc na to wszystko, co się dzieje, miejsce po prawej i po lewej stronie Jezusa, na Jego tronie, którym jest krzyż, zajmą zupełnie inne osoby. Zajmą ci, którzy będą bardzo potrzebowali miłosierdzia. Synowie Zebedeusza, synowie Gromu spotkają się z kontestacją ze strony swoich przyjaciół, bądź ze strony dziesięciu apostołów. Też może ze względu na to, że pragną pić z Jezusowego kielicha. Kontekstem tej Ewangelii jest trzecia zapowiedź Męki. Jezus wręcz biegnie do Jerozolimy, wyprzedza uczniów. To jest niezwykły obraz, bo Jezus jakby biegł na krzyż, a my jesteśmy zaproszeni, żeby za Nim podążać. Musimy trochę odczarować tę sytuację i popatrzeć na Jakuba i na Jana, jako na tych, którzy istotnie pili z kielicha Jezusowej Męki. Jakub jest pierwszym z apostołów, który odda życie za Jezusa. Pierwszy męczennik z tego grona. Jan wytrwa przy krzyżu. W Ewangelii św. Mateusza ta scena pokazana jest troszeczkę inaczej. Tą prośbę o to prawe i lewe miejsce przy Jezusie wypowiada Salome, matka synów Zebedeusza. Ale też na nią musimy spojrzeć zupełnie inaczej. To jest kobieta, która wytrwa przy krzyżu Jezusa, która w poranek zmartwychwstania wraz z Marią Magdaleną i pozostałymi kobietami będzie biegła do grobu, żeby namaścić ciało Pana. Zaproszeni jesteśmy, żeby uczestniczyć w Jezusowym kielichu. Zaproszeni jesteśmy, żeby stać się na wzór Syna Człowieczego, który jest sługą wszystkich. Kto chce być wielkim w Królestwie Jezusa ma stać się sługą, a my chcemy królować. Mamy czwartą pieśń o cierpiącym Słudze Jahwe - „…Spodobało się Panu zmiażdżyć go cierpieniem”. Cierpienie dzisiaj wypieramy, odrzucamy, nie akceptujemy, a Jezus wchodzi w te wszystkie odmęty ludzkiego życia, żeby nas ratować. To dlatego biegnie do Jerozolimy, to dlatego daje zapowiedź męki, to dlatego prostuje Jakuba i Jana i pozostałych apostołów. I warto też zobaczyć, że uczta z Wieczernika, wg relacji ewangelisty Jana, rozpocznie się od umywania nóg, od spotkania z Jezusem, który stał się sługą dla wszystkich, niewolnikiem wszystkich.

ks. Wenancjusz Zmuda

Czy można mieć mniej niż nic?
Nie wystarczy przestrzegać idealnie Boże przykazania, aby wejść do Nieba. Trzeba nadto być wolnym od wszelkiego przywiązania. Nie można nic posiadać w pełnym tego słowa znaczeniu. Wszystko co mamy, powinniśmy mieć dla innych. Jeśli nawet coś z tego co mamy służy nam samym, to powinno nam służyć dla życia dla innych. Jakikolwiek przejaw życia, który nie jest w jakiś sposób byciem dla innych, nie jest przejawem życia, ale śmierci. Innymi słowy: jeśli komuś to co ma nie służy do tego, aby kochać jest bardzo biednym człowiekiem – ma mniej niż nic.

o. Mieczysław Łusiak SJ

Jan powiedział do Jezusa: "Nauczycielu, widzieliśmy kogoś, kto nie chodzi z nami, jak w Twoje imię wyrzucał złe duchy; i zabranialiśmy mu, bo nie chodził z nami". Lecz Jezus odrzekł: "Nie zabraniajcie mu, bo nikt, kto czyni cuda w imię moje, nie będzie mógł zaraz źle mówić o Mnie. Kto bowiem nie jest przeciwko nam, ten jest z nami.
Kto wam poda kubek wody do picia, dlatego że należycie do Chrystusa, zaprawdę powiadam wam, nie utraci swojej nagrody. Kto by się stał powodem grzechu dla jednego z tych małych, którzy wierzą, temu byłoby lepiej uwiązać kamień młyński u szyi i wrzucić go w morze.
Jeśli twoja ręka dla ciebie jest powodem grzechu, odetnij ją; lepiej jest dla ciebie ułomnym wejść do życia wiecznego, niż z dwiema rękami pójść do piekła w ogień nieugaszony. I jeśli twoja noga jest dla ciebie powodem grzechu, odetnij ją; lepiej jest dla ciebie chromym wejść do życia, niż z dwiema nogami być wrzuconym do piekła. Jeśli twoje oko jest dla ciebie powodem grzechu, wyłup je; lepiej jest dla ciebie jednookim wejść do królestwa Bożego, niż z dwojgiem oczu być wrzuconym do piekła, gdzie robak ich nie umiera i ogień nie gaśnie".
Warto jest dużo dać w zamian za wyzbycie się grzechu. Grzech jest bowiem największym nieszczęściem, jakie może spotkać człowieka. Obiektywnie jest czymś gorszym niż utrata nogi czy ręki. Każdy grzech utrwala bowiem nasz egoizm, a z nim do Nieba wejść się nie da.
Zamiast grzeszyć, weźmy się za czynienie dobra, a szybko zaczną dokonywać się naszymi rękami wręcz cuda. Kto czyni dobro, już stoi po stronie Jezusa, już jest Mu bliski. Taka czy inna przynależność nie ma tu większego znaczenia. Przynależność do Kościoła bardzo ułatwia bliskość z Bogiem, ale nie jest jej warunkiem.

o. Mieczysław Łusiak SJ

Nierozerwalność małżeństwa mamy w genach
Faryzeusze przystąpili do Jezusa i chcąc Go wystawić na próbę, pytali Go, czy wolno mężowi oddalić żonę. Odpowiadając zapytał ich: "Co wam nakazał Mojżesz?" Oni rzekli: "Mojżesz pozwolił napisać list rozwodowy i oddalić". Wówczas Jezus rzekł do nich: "Przez wzgląd na zatwardziałość serc waszych napisał wam to przykazanie. Lecz na początku stworzenia Bóg stworzył ich jako mężczyznę i kobietę: dlatego opuści człowiek ojca swego matkę i złączy się ze swoją żoną, i będą oboje jednym ciałem. A tak już nie są dwoje, lecz jedno ciało. Co więc Bóg złączył, tego człowiek niech nie rozdziela".
W domu uczniowie raz jeszcze pytali Go o to. Powiedział im: "Kto oddala żonę swoją, i bierze inną, popełnia cudzołóstwo względem niej. I jeśli żona opuści swego męża, a wyjdzie za innego, popełnia cudzołóstwo".
Przynosili Mu również dzieci, żeby ich dotknął; lecz uczniowie szorstko zabraniali im tego. A Jezus widząc to oburzył się i rzekł do nich: "Pozwólcie dzieciom przychodzić do Mnie, nie przeszkadzajcie im; do takich bowiem należy królestwo Boże. Zaprawdę powiadam wam: Kto nie przyjmie królestwa Bożego jak dziecko, ten nie wejdzie do niego". I biorąc je w objęcia, kładł na nie ręce i błogosławił je.
Faryzeusze myśleli, że pokonają w jakiś sposób Jezusa, jeśli zadadzą Mu pytanie o nierozerwalność małżeństwa. Zapewne już wiedzieli, że On ją popiera, ale liczyli, że przestraszy się ludzi i teraz zmieni zdanie, by się nikomu nie narazić, a przez to okaże się konformistą. Tymczasem Jezus pozostał przy swoim nie tylko dlatego, że nie jest konformistą, ale ponieważ doskonale wie, że nierozerwalność małżeństwa jest w ludzkich genach. Mało kto nie marzy o jednej „wielkiej miłości” na całe życie, a dzieci, zwłaszcza małe, przeżywają rozwód rodziców traumatycznie.
Nierozerwalność małżeństwa jest nie tyle Bożym przykazaniem, co łaską – darem niesamowicie upiękniającym ludzkie życie i czyniącym je drogą do Nieba.

o. Mieczysław Łusiak SJ

Jezus i uczniowie Jego podróżowali przez Galileę, On jednak nie chciał, żeby kto wiedział o tym. Pouczał bowiem swoich uczniów i mówił im: "Syn Człowieczy będzie wydany w ręce ludzi. Ci Go zabiją, lecz zabity po trzech dniach zmartwychwstanie". Oni jednak nie rozumieli tych słów, a bali się Go pytać.
Tak przyszli do Kafarnaum. Gdy był w domu, zapytał ich: "O czym to rozprawialiście w drodze?" Lecz oni milczeli, w drodze bowiem posprzeczali się między sobą o to, kto z nich jest największy. On usiadł, przywołał Dwunastu i rzekł do nich: "Jeśli kto chce być pierwszym, niech będzie ostatnim ze wszystkich i sługą wszystkich".
Potem wziął dziecko, postawił je przed nimi i objąwszy je ramionami, rzekł do nich: "Kto przyjmuje jedno z tych dzieci w imię moje, Mnie przyjmuje; a kto Mnie przyjmuje, nie przyjmuje Mnie, lecz Tego, który Mnie posłał".
W tym samym mniej więcej czasie, gdy Jezus mówił uczniom o tym, że będzie wydany w ręce ludzi, zabity i następnie zmartwychwstanie, oni sprzeczali się, który z nich jest największy. To może nas dziwić, ale tak właśnie często się dzieje na świecie. Niestety, to stało się normalne, że walka o władzę i wysoką pozycję społeczną determinuje istotnie ludzkie postawy i działania. Dlatego Jezus odwraca powszechnie przyjętą ludzką logikę i mówi, że największą pozycję ma ten, kto służy i przez to wydaje się być „ostatnim”.
Miłość, której ukonkretnieniem jest służba, czyni człowieka naprawdę wielkim. I jest to wielkość, której nikt nie może odebrać. Natomiast władzę, która wydaje się być wielkością, można stracić w każdej chwili.

o. Mieczysław Łusiak SJ